Diagnozowanie dzieci jako cierpiących na depresję jest stosunkowo nową praktyką, diagnoza ta nie była stosowana przed przełomem tysiąclecia. Wcześniej uważano, że nieszczęśliwe dzieci cierpią na zaburzenie regulacji z objawami depresyjnymi, gdzie „zaburzenie regulacji" oznacza osobę cierpiącą na objawy wywołane przez ich doświadczenia życiowe.
Konwencja diagnostyczna zmieniła się drastycznie około 2000 roku, najpierw w USA, ale wkrótce potem także w Europie. Psychiatrzy dziecięcy zaczęli przypisywać dzieciom diagnozę ciężkiej depresji, kategorii stosowanej wcześniej tylko do dorosłych. Ta nowa etykieta, która sugerowała, że dziecko cierpi z powodu poważnych zaburzeń (a nie tylko emocjonalnej reakcji na coś, co mu się przydarzyło), była mile widzianym wynalazkiem z dwóch powodów. Po pierwsze ułatwiło to uzyskanie refundacji od ubezpieczycieli, a po drugie uzasadniło leczenie dzieci lekami, a nie terapią.
W czasopismach branżowych zaczęło pojawiać się mnóstwo artykułów i artykułów naukowych. Zwolennicy tej diagnozy utrzymywali, że depresja dziecięca jest znacznie częstszym zaburzeniem niż się powszechnie uważa. Sugerowano nawet, że lekarze często unikają postawienia diagnozy depresji, ponieważ podobnie jak większość rodziców, trudno im przyznać, że dzieci również mogą cierpieć na tę poważną chorobę, która jest powszechna u dorosłych.
W artykułach na temat depresji dziecięcej często pojawia się stwierdzenie, że depresja u dzieci może przybierać różne formy i objawiać się wieloma różnymi objawami. Powszechnie mówi się, że kiedy dzieci są w depresji, niekoniecznie są smutne, nieszczęśliwe lub przygnębione (jak zwykle są dorośli), ale są albo humorzaste, albo zirytowane. Przy tak obszernym opisie definicja dziecięcej depresji stała się tak luźna, że wystarczy odrobina wyobraźni, aby przywiązać ją do każdego dziecka, które ma problemy emocjonalne lub psychologiczne.
W ciągu ostatnich dwóch dekad stosowanie depresji jako etykiety diagnostycznej dla dzieci stało się powszechne, z oczywistym skutkiem, że liczba przepisywanych leków przeciwdepresyjnych gwałtownie wzrosła. Jednocześnie psychiatrzy zaczęli tracić z oczu fakt, że bez względu na to, dlaczego dzieci wydają się nieszczęśliwe, istnieje wiele skutecznych sposobów pomocy im, które nie wiążą się z określaniem ich jako cierpiących na depresję i przyjmowaniem leków.
Przedstawione tu wyjaśnienia nasuwają pytanie, dlaczego przypisywanie diagnozy depresji dzieciom stało się tak powszechne. Zwolennicy diagnozy powiedzą, że dzieje się tak dlatego, że specjaliści psychiatrii w końcu otworzyli oczy na „fakt", że zarówno dorośli, jak i dzieci mogą cierpieć na depresję, a zatem dzieci zasługują na odpowiednie leczenie. Krytycy twierdzą, że ta drastyczna zmiana konwencji diagnostycznej to nic innego jak dobrze zaprojektowana kampania, masowo finansowana przez przemysł farmaceutyczny. Celem tej udanej kampanii było wpłynięcie na opinię i uzyskanie akceptacji dla wątpliwej koncepcji, że problemy psychologiczne dzieci powinny być leczone takimi samymi silnymi lekami neurochemicznymi, które są powszechnie stosowane w leczeniu dorosłych.
Mówiąc o problemach emocjonalnych i behawioralnych dzieci, zalecamy, aby ludzie unikali terminologii medycznej, gdy tylko jest to możliwe. Dzieje się tak dlatego, że terminologia medyczna – w tym większość kategorii diagnostycznych – często sugeruje, że problem jest poważny, długotrwały, trudny do skutecznego leczenia i tylko przeszkoleni specjaliści mają kwalifikacje do jego rozwiązania.
Język naturalny jest mądrzejszym wyborem niż żargon medyczny, ponieważ zawiera bogactwo słów i wyrażeń, które budzą nadzieję, a także dlatego, że używanie go wysyła jasny komunikat, że wszyscy, nie tylko profesjonaliści, mają kwalifikacje wymagane do pomocy dzieciom w przezwyciężaniu ich problemów.
Depresję można na przykład zastąpić wyrażeniami w języku naturalnym, takimi jak „smutny", „w dołku", „nieszczęśliwy", „ze złamanym sercem" lub „przygnębiony".
Radość odeszła w ukrycie (JGH)
Często sugerujemy, że powinniśmy zastąpić termin depresja akronimem JGH (Joy Gone Hiding). Ta bardziej optymistyczna „diagnoza" wyraża pogląd, że ponieważ coś wydarzyło się w ich życiu, dziecko chwilowo utraciło zdolność do cieszenia się życiem. Leczenie powinno zatem nie być leczeniem lekami, ale pomaganie dziecku odzyskać umiejętność przeżywania radości w życiu – niezależnie od tego, dlaczego w ogóle utraciło tę umiejętność.
powrót
Terapeuci Talk&Solve Warszawa - Śródmieście: Al. Armii Ludowej 7 m. 6 |
|
Centrum Terapii Rodzin i Dzieci Ul. Krasickiego 62
Przejdź do zakładki Kontakt i zobacz jak łatwo do nas trafić |
|
Telefon:
Therapy in English:
|
e-mail:
|