Masz tę moc... liczoną w koniach mechanicznych, pojemności silnika, przyspieszeniu do setki. Wsiadasz do swojego auta, jakie by ono nie było – prosto z salonu, nastoletnie na gaz... nieważne. Nie możesz sobie pozwolić na agresję w pracy, powstrzymujesz się w domu. Jednak w swoim samochodzie zwalniasz hamulec i dodajesz gazu z pełną mocą. W 2018 r. w wyniku wypadków drogowych 2 862 osoby poniosły śmierć, a 37 359 było rannych (w tym ciężko 10 963). Może Ty też wiesz coś o agresji za kółkiem?
Wielu Klientów przyznaje - ta puszka odrealnia. Łatwo jest się wyżyć, zapomnieć, że w innych samochodach jadą ludzie. Przypominają o tym kampanie społeczne – pokazują, że obok Ciebie na drodze podróżują rodzice z dziećmi, Twoi przyjaciele, rodzice. Osoby, wobec których w każdej innej sytuacji zachowujesz się inaczej. Jednak kiedy prowadzisz, to dla Ciebie wrogowie, rywale oraz okazja, by odreagować napięcie, które być może zbiera się od dawna.
Psychologiczne mechanizmy rządzące agresją za kierownicą
Wsiadając do samochodu czujemy się bezpiecznie. Mamy kontrolę nad sytuacją. Daje nam to złudne poczucie mocy. Dodatkowo często dochodzi pośpiech oraz korki. Prowadzimy automatycznie, nie zastanawiając się, który bieg wrzucić, czy kiedy nacisnąć sprzęgło. I tak samo reagujemy, kiedy dzieje się coś nie po naszej myśli. Pojawia się bodziec i po nim nasza natychmiastowa reakcja – klakson, wyzwiska, groźby, obraźliwe gesty. Można powiedzieć, że to forma pośredniej agresji, ponieważ kiedy dochodzi do sytuacji, w której możemy wysiąść z samochodu i spotkać się z drugim kierowcą twarzą w twarz, stwierdzamy, że jednak tego nie chcemy.
Przecież nie zacznę się bić, no a po takim wybuchu, to teraz tylko bić by się wypadało, ale ja nie chcę...
Nie chcemy wysiąść ponieważ w naszym samochodzie czuliśmy się bezpiecznie. Pozwoliliśmy sobie na więcej, chociaż nie było to adekwatne – to znaczy wiemy, że zareagowaliśmy nadmiernie agresywnie. Ta złość, frustracja i inne emocje dotyczyły najprawdopodobniej czegoś innego – jednak nie pozwoliliśmy sobie tego wtedy pokazać. Taki mechanizm nazywa się przemieszczeniem. Polega na rozładowaniu stłumionych uczuć w sytuacji mniej zagrażającej.
Co z tym zrobić?
Frustrując się za kółkiem, rozładowując emocje i wyżywając się nie myślimy racjonalnie. Włączamy tzw. automatyzmy. Dlatego raczej rzadko przekonuje nas wtedy argument, że – pozornie dbając o porządek jazdy – stwarzamy niebezpieczeństwo dla innych. Wydaje nam się, że to całkiem dobry sposób radzenia sobie. Jak jednak przyznają nasi klienci, wcale im to nie służy. Z czasem staje się to jak nałóg – uzależniamy się od agresywnych zachowań, narażamy na dodatkowe napięcie i koniec końców po dojechaniu do miejsca docelowego opuszczamy nasze auto jeszcze bardziej napięci i nakręceni.
Za agresją jest potrzeba
Nasze zachowanie mówi o naszych potrzebach. Starając się wyżyć, nie tylko nakręcamy się, ale też nie doprowadzamy do zaspokojenia potrzeby. Dlatego wprowadzamy się w spiralę niezaspokojonych potrzeb. Robimy coś, co na dłuższą metę nie działa. Trzeba zacząć od początku – znaleźć niezaspokojoną potrzebę i wypracować rozwiązanie, jak ją zaspokoić. Wtedy frustracja nie będzie się w nas gromadzić i nie będziemy chcieli jej rozładowywać na innych użytkownikach drogi. Taką pracę podejmujemy z wieloma Klientami w naszym gabinecie.
Terapeuci Talk&Solve Warszawa - Śródmieście: Al. Armii Ludowej 7 m. 6 |
|
Centrum Terapii Rodzin i Dzieci Ul. Krasickiego 62
Przejdź do zakładki Kontakt i zobacz jak łatwo do nas trafić |
|
Telefon:
Therapy in English:
|
e-mail:
|